czwartek, 30 lipca 2015

Jubileuszowa zabawa w kolory - Rokitka.

    Pod postem kończącym bajkę o Karolci  (gdzie serdecznie zapraszam chcących poznać koniec bajki), pojawiły się propozycje, aby wrzucić Stefanowi młodą parę na pożarcie. Wybaczcie  kochane kobiety - nie mogłam. Po prostu nie mogłam. Bo co bym zrobiła z Rokitką ?
     Najpierw jubileuszowy banerek:


Tylko dwa razy nie uszyłam na zabawę lalki. Sierpień to też wakacje, czasu, podobnie  teraz - zbrakło na wszytko. Tym razem jednak nie mogło zabraknąć go na uszycie kolejnej lalki.  W zestawie kolorystycznym, który bardzo mnie kusił.


Oto i ona - diablica w pełnej krasie.


Trudno było wybrać dla niej imię - nie ma ciągot w kierunku czarnej magii, jest swojska, ma serdaczek i pogodny uśmiech. No to skoro mamy swojskiego Rokitę i Borutę, to niech będzie Rokitka.

W zasadzie to powinna mieszkać w starym, spróchniałym drzewie, ale bardzo tego nie lubi.


Czasami przysiadała na mostku,  coby przechodniów pozaczepiać.


Najbardziej jednak lubiła przesiadywać na ganku,  w otoczeniu zieleni i zaglądać w okna dworku.


Ostatecznie jednak wybrała bardziej okazałą siedzibę - tylko pałac był godny, by w nim mogła zamieszkać na stałe.

Podczas sesji zdjęciowej Rokitka odwiedziła : Koszuty (bardzo polecamy - śliczny dwór i park); Miłosław (pałac z zewnątrz, park imponujący, ale wymaga jeszcze  duuużo starań ), Winną Górę (odradzam zwiedzanie ekspozycji - dwie sale z obrazami i repliką munduru gen. Dąbrowskiego).

Na zdjęciach pojawia się z rogami - albo bez. Bo jeden się zgubił,  by odnaleźć się  później w trawie :).  Zresztą i tak dostanie nową parę - mniejszych.


I jak widać, zmienia ubranie - bo to połączenie kolorystyczne zakładało tylko muśnięcie czerwienią. Czerwień na zdjęciach aż się żarzy (normalnie tak nie wygląda), więc aby nie łamać zasad zabawy otrzymała nową bluzkę - czarną. Zresztą, która kobieta nie byłaby zadowolona z nowego ciuszka  ?


Bardzo dziękuję za miłe  komentarze pod Karolką. Obiecuję nadrobić wszystkie zaległości  w odwiedzinach Waszych blogów po powrocie z urlopu (gdzie mam nadzieję, internetu nie będzie)  - pewnie zajmie mi to cały sierpień :).

Jubileuszowa zabawa w kolory - Rokitka.

    Pod postem kończącym bajkę o Karolci  (gdzie serdecznie zapraszam chcących poznać koniec bajki), pojawiły się propozycje, aby wrzucić Stefanowi młodą parę na pożarcie. Wybaczcie  kochane kobiety - nie mogłam. Po prostu nie mogłam. Bo co bym zrobiła z Rokitką ?
     Najpierw jubileuszowy banerek:


Tylko dwa razy nie uszyłam na zabawę lalki. Sierpień to też wakacje, czasu, podobnie  teraz - zbrakło na wszytko. Tym razem jednak nie mogło zabraknąć go na uszycie kolejnej lalki.  W zestawie kolorystycznym, który bardzo mnie kusił.


Oto i ona - diablica w pełnej krasie.


Trudno było wybrać dla niej imię - nie ma ciągot w kierunku czarnej magii, jest swojska, ma serdaczek i pogodny uśmiech. No to skoro mamy swojskiego Rokitę i Borutę, to niech będzie Rokitka.

W zasadzie to powinna mieszkać w starym, spróchniałym drzewie, ale bardzo tego nie lubi.


Czasami przysiadała na mostku,  coby przechodniów pozaczepiać.


Najbardziej jednak lubiła przesiadywać na ganku,  w otoczeniu zieleni i zaglądać w okna dworku.


Ostatecznie jednak wybrała bardziej okazałą siedzibę - tylko pałac był godny, by w nim mogła zamieszkać na stałe.

Podczas sesji zdjęciowej Rokitka odwiedziła : Koszuty (bardzo polecamy - śliczny dwór i park); Miłosław (pałac z zewnątrz, park imponujący, ale wymaga jeszcze  duuużo starań ), Winną Górę (odradzam zwiedzanie ekspozycji - dwie sale z obrazami i repliką munduru gen. Dąbrowskiego).

Na zdjęciach pojawia się z rogami - albo bez. Bo jeden się zgubił,  by odnaleźć się  później w trawie :).  Zresztą i tak dostanie nową parę - mniejszych.


I jak widać, zmienia ubranie - bo to połączenie kolorystyczne zakładało tylko muśnięcie czerwienią. Czerwień na zdjęciach aż się żarzy (normalnie tak nie wygląda), więc aby nie łamać zasad zabawy otrzymała nową bluzkę - czarną. Zresztą, która kobieta nie byłaby zadowolona z nowego ciuszka  ?


Bardzo dziękuję za miłe  komentarze pod Karolką. Obiecuję nadrobić wszystkie zaległości  w odwiedzinach Waszych blogów po powrocie z urlopu (gdzie mam nadzieję, internetu nie będzie)  - pewnie zajmie mi to cały sierpień :).

wtorek, 28 lipca 2015

Karolka - po raz ostatni.

O Karolce było już tutaj: złota sukienka, srebrna sukienka, tęczowa sukienka i o Służącym. A teraz zakończenie  historii napisanej przez  Eleanor Farjeon. Już nawet nie uprzedzam, że będzie długo i masa zdjęć. Kto czytał, ten wie :)


Ale w drzwiach natknęła się na Wielką Krawcową. Była bardzo nie w humorze. 
- Myślisz o spaniu ! - zawołała. - Teraz, gdy właśnie sama  Królowa zamówiła u nas na jutro niezrównanej piękności ślubną  suknię dla Królewskiej Narzeczonej ! Ślub odbędzie się o dwunastej w południe. Ach, zastanów się Karolko, zastanów ! Jaka to ma być suknia ?
      Karolce zamajaczyła przed oczami śnieżna, nieskazitelnie biała  suknia i już  zabierała się do wykroju, gdy nagle - przyszło jej coś na myśl. 

- Ale proszę  pani - powiedziała. - Nie mam przecież wymiarów !  Jakże mam skroić tę suknię ! 
- Skrój na swoją miarę - powiedziała Wielka Krawcowa. - Twoja miara jest taka sama jak tych dam.
- A dla której z tych dam ma być suknia ? Jak pani sądzi ? - zapytała Karolka. 
- Tego nikt nie wie. Podobno Króla oczarowała zarówno Słoneczna Księżniczka, jak Księżycowa Hrabianka, a zapewne  będzie także  pod urokiem Tęczowej Jaśnie Panny.
- A w jakim przebraniu był na tych balach sam Król, proszę pani ? - pytała dalej Karolka. Pytała, aby nie usnąć.
- W zupełnie niestosownym dla Króla - powiedziała Wielka Krawcowa. - Król przebrał się za swojego Służącego !
            Karolka już się więcej nie odezwała. Pochyliła znużoną główkę nad nieskazitelnie białą tkaniną i szyła, szyła, aż rozbolały ją palce i oczy.

            Minęła noc, nastał poranek, a na  godzinę przed południem - suknia była gotowa.
- Kareta zajechała - powiedziała Wielka Krawcowa. - Narzuć suknię, Karolko, bo Panna Młoda będzie na pewno ciekawa, jak leży.

- A kto jest Panną Młodą ? - zapytała Karolka.
- Dalej nie wiadomo - powiedziała Wielka Krawcowa. - Powiadają, że właśnie  młody Król nad tym się zastanawia. A gdy coś postanowi - zaraz odbędzie się ślub.
            Więc Karolka  ubrała się w ślubną suknię, zeszła po schodach do karety i tu zobaczyła Służącego. 

Czekał, aby podać jej rękę i pomóc wsiąść. Karolka spojrzała na niego poważnie i zapytała:
- Ale pan chyba nie jest Królem ?
- Co za pomysł !- powiedział Służący i zatrzasnął drzwiczki karety.

 Konie ruszyły z kopyta, Karolka wtuliła się w kącik i natychmiast zasnęła, a śniło  jej się, że jedzie na własny ślub.
            Obudziła się, gdy kareta zatrzymała się przed jakimiś drzwiami. Ale nie były to drzwi pałacu, ale drzwi małego wiejskiego kościółka. Służący wyskoczył z karety i pomógł wysiąść Karolce. A Karolce  wydawało się, że to wszystko sen. 

Więc oparta na jego ramieniu szła jak we śnie w śnieżnobiałej sukni przez kościelną nawę ku ołtarzowi, gdzie czekał na nich kapłan. 



Po dwóch minutach było już po ślubie 

i Karolka ze złotą obrączką na palcu odchodziła od ołtarza ku karecie.

            Teraz Służący wsiadł razem z Karolką i gdy kareta ruszyła, dokończył pocałunku, o nie zdążył  tego zrobić poprzedniej nocy,

 a potem Karolka usnęła znowu z główką na jego ramieniu.

            Obudziła się dopiero, gdy już przyjechali do stolicy i kareta zatrzymała się przed królewskim pałacem. Wtedy Karolka, wciąż jakby we śnie, szła pod rękę ze Służącym po pałacowych schodach, szła wśród radosnych okrzyków tłumu,

aż do drzwi, gdzie oczekiwał sam młody Król i uśmiechał się wesoło.
- A - właśnie : Król ! Bo Służący - był to prawdziwy Służący !
-Ale że młody Król nie miał ani trochę chęci się żenić, więc posłał w zastępstwie swojego Służącego. A ponieważ Służący zakochał się w Karolce od pierwszego wejrzenia, więc doszedł do przekonania, że ani Księżniczka Kisielówna, ani Hrabianka Karmelina, ani Jaśnie Panna Lodzia Bambino - nie mogą mieć żadnych widoków.

 Na szczęście ! BO gdyby Służący wybrał i poślubił jedną z tych Dam, stara Królowa byłaby bardzo nierada, że młody Król stroi sobie z niej żarty. A i Panna Młoda nie byłaby zadowolona.



            Ale jak się stało - tak się stało. 

A gdy o tym wszystkim dowiedziała się stara Królowa - napisała do swego siostrzeńca na urodziny taki list:

Mój Drogi Ryszardzie !
            Przyjmij załącznik do tego listu wraz z moimi serdecznymi życzeniami. Jednocześnie przyjmij do wiadomości, że jestem z ciebie w najwyższym stopniu niezadowolona i że odtąd nie mieszam się do twoich małżeńskich spraw.

Twoja kochająca ciotka
Georginia - Królowa

A młody Król odpisał:

Droga ciotko Georginio!
Z całego serca dziękuję.
Twój kochający siostrzeniec
Rysiek
P.S. Ach - i dziękuję bardzo serdecznie za wspaniałe pudełko kolorowych ołówków.





Prawda, że zakończenie nieco zaskakujące  ?  Myślę, że jednak to lepsze zakończenie bajki, niż to, które wydawało się takie oczywiste :)




Szczegóły techniczne:  suknia Karolki trzyczęściowa, haft wstążeczkowy i naszywane perełki. Halka usztywniająca  z organzy. I niestety, nie udało mi się uszyć sukni w jedną noc, tak jak Karolce.


Za użyczenie zabytkowego Citroena 2CV  szczególnie dziękuję - przez czysty przypadek spotkaliśmy stado tych "kaczek" dążące na zlot do Torunia.

Karolka - po raz ostatni.

O Karolce było już tutaj: złota sukienka, srebrna sukienka, tęczowa sukienka i o Służącym. A teraz zakończenie  historii napisanej przez  Eleanor Farjeon. Już nawet nie uprzedzam, że będzie długo i masa zdjęć. Kto czytał, ten wie :)


Ale w drzwiach natknęła się na Wielką Krawcową. Była bardzo nie w humorze. 
- Myślisz o spaniu ! - zawołała. - Teraz, gdy właśnie sama  Królowa zamówiła u nas na jutro niezrównanej piękności ślubną  suknię dla Królewskiej Narzeczonej ! Ślub odbędzie się o dwunastej w południe. Ach, zastanów się Karolko, zastanów ! Jaka to ma być suknia ?
      Karolce zamajaczyła przed oczami śnieżna, nieskazitelnie biała  suknia i już  zabierała się do wykroju, gdy nagle - przyszło jej coś na myśl. 

- Ale proszę  pani - powiedziała. - Nie mam przecież wymiarów !  Jakże mam skroić tę suknię ! 
- Skrój na swoją miarę - powiedziała Wielka Krawcowa. - Twoja miara jest taka sama jak tych dam.
- A dla której z tych dam ma być suknia ? Jak pani sądzi ? - zapytała Karolka. 
- Tego nikt nie wie. Podobno Króla oczarowała zarówno Słoneczna Księżniczka, jak Księżycowa Hrabianka, a zapewne  będzie także  pod urokiem Tęczowej Jaśnie Panny.
- A w jakim przebraniu był na tych balach sam Król, proszę pani ? - pytała dalej Karolka. Pytała, aby nie usnąć.
- W zupełnie niestosownym dla Króla - powiedziała Wielka Krawcowa. - Król przebrał się za swojego Służącego !
            Karolka już się więcej nie odezwała. Pochyliła znużoną główkę nad nieskazitelnie białą tkaniną i szyła, szyła, aż rozbolały ją palce i oczy.

            Minęła noc, nastał poranek, a na  godzinę przed południem - suknia była gotowa.
- Kareta zajechała - powiedziała Wielka Krawcowa. - Narzuć suknię, Karolko, bo Panna Młoda będzie na pewno ciekawa, jak leży.

- A kto jest Panną Młodą ? - zapytała Karolka.
- Dalej nie wiadomo - powiedziała Wielka Krawcowa. - Powiadają, że właśnie  młody Król nad tym się zastanawia. A gdy coś postanowi - zaraz odbędzie się ślub.
            Więc Karolka  ubrała się w ślubną suknię, zeszła po schodach do karety i tu zobaczyła Służącego. 

Czekał, aby podać jej rękę i pomóc wsiąść. Karolka spojrzała na niego poważnie i zapytała:
- Ale pan chyba nie jest Królem ?
- Co za pomysł !- powiedział Służący i zatrzasnął drzwiczki karety.

 Konie ruszyły z kopyta, Karolka wtuliła się w kącik i natychmiast zasnęła, a śniło  jej się, że jedzie na własny ślub.
            Obudziła się, gdy kareta zatrzymała się przed jakimiś drzwiami. Ale nie były to drzwi pałacu, ale drzwi małego wiejskiego kościółka. Służący wyskoczył z karety i pomógł wysiąść Karolce. A Karolce  wydawało się, że to wszystko sen. 

Więc oparta na jego ramieniu szła jak we śnie w śnieżnobiałej sukni przez kościelną nawę ku ołtarzowi, gdzie czekał na nich kapłan. 



Po dwóch minutach było już po ślubie 

i Karolka ze złotą obrączką na palcu odchodziła od ołtarza ku karecie.

            Teraz Służący wsiadł razem z Karolką i gdy kareta ruszyła, dokończył pocałunku, o nie zdążył  tego zrobić poprzedniej nocy,

 a potem Karolka usnęła znowu z główką na jego ramieniu.

            Obudziła się dopiero, gdy już przyjechali do stolicy i kareta zatrzymała się przed królewskim pałacem. Wtedy Karolka, wciąż jakby we śnie, szła pod rękę ze Służącym po pałacowych schodach, szła wśród radosnych okrzyków tłumu,

aż do drzwi, gdzie oczekiwał sam młody Król i uśmiechał się wesoło.
- A - właśnie : Król ! Bo Służący - był to prawdziwy Służący !
-Ale że młody Król nie miał ani trochę chęci się żenić, więc posłał w zastępstwie swojego Służącego. A ponieważ Służący zakochał się w Karolce od pierwszego wejrzenia, więc doszedł do przekonania, że ani Księżniczka Kisielówna, ani Hrabianka Karmelina, ani Jaśnie Panna Lodzia Bambino - nie mogą mieć żadnych widoków.

 Na szczęście ! BO gdyby Służący wybrał i poślubił jedną z tych Dam, stara Królowa byłaby bardzo nierada, że młody Król stroi sobie z niej żarty. A i Panna Młoda nie byłaby zadowolona.



            Ale jak się stało - tak się stało. 

A gdy o tym wszystkim dowiedziała się stara Królowa - napisała do swego siostrzeńca na urodziny taki list:

Mój Drogi Ryszardzie !
            Przyjmij załącznik do tego listu wraz z moimi serdecznymi życzeniami. Jednocześnie przyjmij do wiadomości, że jestem z ciebie w najwyższym stopniu niezadowolona i że odtąd nie mieszam się do twoich małżeńskich spraw.

Twoja kochająca ciotka
Georginia - Królowa

A młody Król odpisał:

Droga ciotko Georginio!
Z całego serca dziękuję.
Twój kochający siostrzeniec
Rysiek
P.S. Ach - i dziękuję bardzo serdecznie za wspaniałe pudełko kolorowych ołówków.





Prawda, że zakończenie nieco zaskakujące  ?  Myślę, że jednak to lepsze zakończenie bajki, niż to, które wydawało się takie oczywiste :)




Szczegóły techniczne:  suknia Karolki trzyczęściowa, haft wstążeczkowy i naszywane perełki. Halka usztywniająca  z organzy. I niestety, nie udało mi się uszyć sukni w jedną noc, tak jak Karolce.


Za użyczenie zabytkowego Citroena 2CV  szczególnie dziękuję - przez czysty przypadek spotkaliśmy stado tych "kaczek" dążące na zlot do Torunia.